ch te góry, te góry, te góry! To właśnie ich moc i tajemniczość sprawiła, że klasa III d postanowiła wybrać się, choć na chwilę, do stolicy polskich Tatr – Zakopanego. W czwartkowy świt 8 października, w umówionym miejscu zebrała się skromna, licząca ledwie piętnaście osób, grupka, aby pomknąć autobusami do popularnego „Zakopca”.

Około południe dotarliśmy na miejsce i niemal natychmiast rozpoczęliśmy poznawanie tego miasta: modrzewiowy kościółek z XIX wieku, cmentarz zasłużonych na Pęksowym Brzyzku, willa Koliba itp. itd. Następnie marsz (około 5 km.) w pełnym ekwipunku (ukłon w stronę mjr. Zalewskiego) do miejsca zakwaterowania w Kościelisku, tylko po to, aby w trzy godziny później z powrotem do Zakopanego. Niepohamowany pęd do kultury sprawił, że musieliśmy odwiedzić zakopiański teatr im. Witkacego, aby obejrzeć spektakl pt. „Opowieść o zwyczajnym szaleństwie” autorstwa Petra Zelenki. Było śmiesznie, mądrze miejscami pikantnie, a po przedstawieniu krótkie spotkanie z aktorem tego teatru Krzysztofem Łakomikiem – watro było, oj warto! Ach te góry, te góry, te góry! Swój charakter pokazały w drugim dniu, kiedy rano powitały nas mgłą i deszczem! Nie był więc wycieczki na Halę Ornak Doliną Kościeliską. Pozostało nam jedynie znów wyjście do Zakopanego i zwiedzanie atrakcji – Muzeum Przyrodnicze, skocznie narciarskie na Wielkiej Krokwi, siedziba TOPR i spacer po Krupówkach. Ach te góry, te góry, te góry! Ledwie przyjechaliśmy, a już nadszedł czas powrotu. Trzeciego dnia, po śniadaniu, wyruszyliśmy do Zakopanego, gdzie na dworcu PKS oczekiwał na nas autobus powrotny do Katowic. O godzinie 12.30 ruszyliśmy słynną Zakopianką, pozostawiając za sobą i Zakopane, i Tatry, i wspomnienia spędzonych chwil w Kościelisku. Czas upłynął niesłychanie szybko sprawiając, że nasza klasowa wycieczka AD 2015 przeszła do historii. Samo Zakopane pozostanie już w naszych sercach już na zawsze i już nie możemy doczekać się, kiedy znów będziemy mogli wyruszyć pod Tatry, gdyż nie ma nic piękniejszego niż – „Zakopane, Zakopane – trzy, albo nawet cztery dni… 

Back to top